Dziecko nie może usiedzieć w miejscu, nie potrafi dostosować się do normalnego tempa zabawy, nie umie się skoncentrować, a czasami jest agresywne. Zawsze chętne do psot, zabaw, biegów, podskoków. W dwóch słowach – aktywne dziecko. Do pewnego czasu nie budzi to niepotrzebnego stresu i nie zwraca szczególnej uwagi. Ale zawsze następuje moment, kiedy trzeba zmierzyć się z problemem. ADHD to choroba, przez którą dziecko wiele w życiu musi znieść, a czasami też wiele przez nią traci…
ADHD nie jest chorobą nową. Czasami mylona jest ze zwykłą nadaktywnością dziecka, a dopiero z czasem wychodzi na jaw, że to zupełnie różne zachowania. Fachową nazwą choroby jest zespół nadpobudliwości psychoruchowej. Najczęściej występuje u dzieci wieku szkolnym, ok. 7-13 roku życia i w znacznej części są to chłopcy. U dziewczynek ta choroba nie jest w dużej mierze diagnozowana, dlatego że przejawia się głównie w sferze psychicznej niż ruchowej. Do czasu aż dziecko nie pójdzie do przedszkola problem zazwyczaj nie jest zauważany. Rodzice albo nie zdaja sobie wówczas sprawy, że dziecko jest chore, gdyż myślą po prostu, że wynika to ze zwykłej nadaktywności ruchowej – jak to w przypadku dzieci bywa. Albo nie mają porównania, bo pociecha wychowuje się z dala od rówieśników. Problem pokazuje swoje oblicze dopiero w kontaktach z szerszą grupą ludzi.
Dziecko jest rychliwe, czasami nawet za ruchliwe w porównaniu z rówieśnikami, np. z placu zabaw. Wszędzie go pełno, biega, skacze, krzyczy. Nie może usiedzieć w miejscu. Gdy nakaże się mu posłuszeństwo przy stole i nienaganne zachowanie, prawie zawsze kręci się i wierci, jakby na przekór rodzicom (ale czy aby na pewno na przekór?). Nie wytrzymuje w bezruchu nawet krótkiej chwili spędzonej na zawiązywaniu butów. Jest niespokojne, rozprasza się nadzwyczaj często i nie docierają do niego uwagi, prośby i groźby. Czasami obserwuje się, że ma „swój własny świat”. Rodzic nie może sobie poradzić z ujarzmieniem pociechy, ale zrzuca to na karby powszechnej w wieku dziecięcym zbytniej aktywności, o której tyle się słyszało. Zwłaszcza, jeśli dziecko nie ma rodzeństwa lub kuzynów w równym wieku, choroba jest nie do wykrycia, gdyż przyjmuje się, że maluch tak właśnie powinien się zachowywać. Błędnie myśli się, że to jest zwykłe stadium jego rozwoju. Wychowawcy myślą, że to przejdzie z czasem, że da się z tego wyrosnąć, ale problem ku ich zdziwieniu nie znika. Mało tego, że zostaje, to nawet się nasila. W wieku szkolnym dziecko nie potrafi skoncentrować na lekcjach, nie może skupić się na zasadach, które musi pojąć. Zaczyna mieć zaległości w nauce czytania i pisania – od tego najczęściej zaczynają się wszystkie szkolne kłopoty. Lekcje są dla niego katorgą, bo wiążą się z przymusowym spędzeniem czasu w ławce, a to z kolei wiąże się z bezruchem. Jest nadaktywne i impulsywne, co gorsza już nie tylko w domu i w kontaktach z rodzicami. Swój niepokój zabiera do szkoły, przedszkola, czy w inne miejsca publiczne.
W pewnym wieku maluch musi pójść do przedszkola, albo zacząć rozwijać swoje spotkania towarzyskie. I wtedy okazuje się, że jego zachowanie odbiega od normy. W kontaktach z rówieśnikami potrafi nawet, ku wielkiej konsternacji rodziców, być agresywny. Bije, popycha, zaczepia zupełnie bez powodu. Wychodzi wówczas też na jaw, że dziecko nie potrafi się dostosować do zwykłego tempa zabaw, a które jego współtowarzysze w zupełności akceptują. Jest ciągle ożywione i impulsywne. W każdym miejscu jest widoczny, ani na chwilę spokojnie nie usiądzie. Gdy sytuacja ma miejsce w przedszkolu, pedagodzy szybko wychwytują problem i rodzice otrzymują instrukcje do dalszego postępowania. Kroki przeciwdziałające nadruchliwości muszą zostać podjęte. Najczęściej rodzina zostaje skierowana do psychologa, który podejmuje się odpowiednie działania w terapii. Gdy to jednak nie wystarcza, dziecko musi zacząć przyjmować leki. To jest jednak ostateczność. Maluchy w Polsce poddawane są tej metodzie rzadko. W przeważającej części ADHD leczy się poprzez terapie i zajęcia wychowawcze. To są najlepsze metody dla maluchów, nie przynoszą takiego stresu i przede wszystkim nie poddaje się młodego organizmu, już tak wcześnie, działaniom środków farmakologicznych, co jak wiadomo odbija się także na zdrowiu i odporności.
Do tej pory myślano, że na nadpobudliwość psychoruchową wpływ ma tylko sytuacja w domu (zwłaszcza ta nieodpowiednia) i złe wychowanie. Ostatnie badania pokazały, że choroba uwarunkowana jest genetycznie. Dzieci z ADHD są często potomkami rodziców, którzy sami cierpieli na podobne schorzenia, a nawet posiadają rodzeństwo, które także są nadaktywne psychoruchowo. W większej mierze maluch nie może cieszyć się dzieciństwem, gdy choroba zostanie zauważona. Jest pod ciągłą kontrolą, nie tylko rodziców. Zwraca się na niego uwagę dużo częściej niż w przypadku jego rówieśników. I wreszcie takie dziecko nie może czuć się zrozumiane, bo trudno jest uchwycić jego problem – dla dorosłego nie jest pojęte to, że wszystko można odczuwać kilkakrotnie intensywniej, każdy ruch, czy odgłos. Nierzadko sami rodzice sprawiają, że czuje się ono gorsze. Za swoje nieodpowiednie zachowanie jest karane, ganione, czy karcone. Przez współtowarzyszy zabaw, np. w piaskownicy, czy w przedszkolu są wyśmiewane, bo w pewnym sensie odstają od grupy, różnią się. Mówi się, że umysł takiego malucha pracuje specyficznie.
Dzieci z ADHD nie mają szczęśliwego dzieciństwo, pomimo wszelkich starań ich rodziców. Choroba sprawia, że zachowaniem wyróżniają się z tłumu, a to nie jest dobrze przez nich odbierane. Dodatkowo jest to problem którego trudno się pozbyć. Nie jest to przypadłość, którą można całkowicie wyleczyć. Wraz z wiekiem zmniejsza się, wprawdzie, nadaktywność, ale w pewnej części chorych objawy jednak występują także w dorosłym życiu. Leczenie jest długotrwałe i co gorsza czasami wymaga przyjmowania leków. To choroba, która występuje w każdym środowisku. Nie wybiera: bogaty-biedny, czarny-biały, wysoki-niski. Obecna jest na całym świecie, we wszystkich krajach, kulturach i rasach.
Dzieci z nadpobudliwością psychoruchową inaczej postrzegają świat. Są wyczulone na każde spojrzenie i słowo, dlatego ważne jest, żeby nie sprawiać im dodatkowych przykrości. Często one same zdają sobie sprawę, że zachowują się inaczej niż ich koledzy. Ale potrafią zaskoczyć – przy wysiłku potrafią skoncentrować się na tyle, aby przynajmniej w miejscach publicznych byli znośni. Dorośli nie zdają sobie sprawy ile to ich kosztuje. Ich postępowanie zazwyczaj przytłumia zdolności, których nie poskromiła im natura. Niektóre są uzdolnione manualnie, inne świetnie śpiewają, recytują, albo grają w piłkę. Przeważnie jednak cierpią i są nieszczęśliwe, bo nikt nie potrafi zrozumieć ich potrzeb. Ważne jest, żeby nie dokładać im zmartwień. Czasami wystarczy dobre słowo, uśmiech, albo pochwała, a mały człowiek od razu poczuje się lepiej.